Pat Nevin: Mecz z Manchesterem City był ciężkim przeżyciem dla każdego kibica Chelsea

Autor: Kuba Urbański Dodano: 05.01.2021 18:01 / Ostatnia aktualizacja: 05.01.2021 18:01

Felietonista, a przede wszystkim legenda Chelsea, Pat Nevin w swoim kolejnym tekście skupia się na zeszło weekendowym spotkaniu, a także żegna jednego z najważniejszych menedżerów w historii klubu ze Stamford Bridge – Tommy’ego Docherty’ego.

 

Czas przed przerwą meczu z Manchesterem City był momentem, kiedy fani Chelsea po prostu chcieli się zapaść pod ziemię. Każdy chciał mieć wymówkę, aby pójść się przespacerować, czy uspokoić się kubkiem ciepłej herbaty, kawy, a może nawet i czegoś mocniejszego. Bycie fanem The Blues w trakcie tego meczu było torturą, a teraz, z perspektywy czasu można ocenić co poszło nie tak. Na stadionie Frank Lampard nie miał takiej możliwości, musiał reagować na boiskowe zmagania swoich podopiecznych w czasie rzeczywistym, jak więc wyglądał jego proces myślowy.

 

Trzeba zacząć od tego, że tercet w ataku, tworzyli Hakim Ziyech, Timo Werner i Christian Pulisic, czyli trio, którego głośno domagało się wielu fanów. Jednak Marokańczyk zagrał pierwszy raz po kontuzji, a forma byłego zawodnika RB Leipzig, łagodnie rzecz ujmując, nie powala. Dołączając do tego częste kontuzje młodego Amerykanina, dochodzimy do wniosku, że Ci zawodnicy nie tylko na boisku rzadko pojawiają się razem, ale i na treningach ciężko spotkać ich trenujących wszystkich równocześnie. Ten brak zgrania jest więc nieco uzasadniony. Jednak mimo wszystko talentu nie można im odmówić i przez początkowe 10 minut wydawało się, iż wszystko w tym meczu będzie działać zgodnie z planem.

 

Przed pierwszym gwizdkiem wydawało mi się, że wyjściowa jedenastka wygląda na silną. Jednak przyznaję, iż z Tammym Abrahamem albo Olivierem Giroud wyglądałaby mocniej. Nic jednak nie wyjaśnia tego co stało się później …

 

Zdecydowanie zadziałała taktyka Pepa Guardioli z nieocenionym Kevinem De Bruyne, który świetnie wywiązywał się z roli fałszywej dziewiątki i zbyt łatwo znajdował sobie wolne przestrzenie. Widziałem kilka spotkań City w tym sezonie i ten dwudziestominutowy okres po bramce Gundogana był najlepszym w ich wykonaniu od dłuższego czasu. Być może Frank mógł zmienić nieco nastawienie zespołu, przejść z formacji 4-3-3 na 4-2-3-1, starać się zagrać bezpieczniej, a mieliśmy na boisku zawodników pasujących do tego pomysłu. Jednak wydaje mi się, iż Lampard chciał odzyskać kontrolę. To tłumaczy brak zmiany stylu.

 

Dlaczego mielibyśmy przejść do wyższego pressingu, zaatakować, dążyć do wyrównania? Takiego nastawienia oczekują kibice, zwłaszcza na własnym stadionie. Mógł się zdarzyć słabszy moment przy pierwszej bramce, ale pozwoliliśmy pokazać De Bruyne jego geniusz. Zrobiło się 2-0. W takiej chwili trzeba zapomnieć o wyniku, po prostu dążyć do strzelania kolejnych bramek. Starania się nie powiodły, prosty błąd N’Golo i mamy 3-0.

 

Teraz czysta psychologia, City nie ma już na sobie presji, gra z pełną swobodą, a każdy zawodnik chce mieć piłkę. Granie przy takim wyniku to łatwość i przyjemność. W Chelsea sytuacja wyglądała dokładnie na odwrót. Ból, który odczuwali fani, był także w głowach zawodników. Jedynym plusem jest nieznaczna poprawa gry po przerwie. To wszystko pokazuje, że w takiej lidze jak Premier League, w meczach z najlepszymi zespołami, wszystko może rozegrać się w mgnieniu oka.

 

Chcę zobaczyć czy Frank zmieni system gry na następne spotkanie ligowe. Może nie zobaczymy tego jednak już w meczu z Fulham, bo ta drużyna prezentuje bardzo różny od Manchesteru City futbol. Zawsze oceniamy trenerów po tym, jak zachowują się, gdy drużyna jest w dołku. Prawdziwy test ich umiejętności następuje w trakcie takich ciężkich czasów.

 

Na szczęście jest wiele opcji, nie tylko jeśli chodzi o formacje, ale i zawodników. Wspominałem jak szybko rzeczy w piłce nożnej mogą się zmienić. Wyobraź sobie, że jesteś Callumem Hudsonem-Odoiem, albo Billym Gilmourem. Obaj na pewno są sfrustrowani, drużyna szła w górę, przed nimi w kolejce do gry było wielu zawodników. Można było nawet przeczytać w Internecie informacje o możliwym wypożyczeniu Billy’ego. Nagle obaj wyglądają, jakby byli na progu wyjściowej jedenastki. Z pewnością Callum błyszczał przeciwko Arsenalowi, dobrze spisał się w meczu z Aston Villą, a z Manchesterem City strzelił bramkę.  Billy widząc przed sobą Kovacicia, Kante, Mounta, czy Jorginho na pewno oczekiwał wielu trudności, z resztą każde z tych nazwisk ciągle kojarzy się z dużą jakością, ale jednak wydaje się, iż młody Szkot przesuwa się coraz wyżej w hierarchii.

 

W futbolu wszystko szybko się zmienia, a ty musisz być gotowy, aby skorzystać z możliwych szans kimkolwiek jesteś, menedżerem, całą drużyną, czy pojedynczym zawodnikiem. Spotkanie z Morecambe w FA Cup może pozwolić na złapanie oddechu i wypróbowanie nowych rozwiązań, ale nie wolno być zbyt ostrożnym. Ich menedżer, Derek Adams, jest bardzo dobry taktykiem. Z wielkim zainteresowaniem śledzę jego karierę i myślę, że, z odrobiną szczęścia, może za niedługo trenować zespoły na wyższym poziomie.

 

Kilka słów o Tommym Dochertym

 

Straciliśmy w zeszłym tygodniu jednego z najlepszych trenerów w historii klubu, a dla mnie osobiście był on jednym z najlepszych rozmówców jakich kiedykolwiek spotkałem. Pierwszy raz spotkałem go, kiedy razem wystąpiliśmy w programie telewizyjnym pt. Guess Who’s Coming to Dinner? .  Pod koniec posiłku byliśmy już bliskimi przyjaciółmi. Opowiadał świetne historie, miał znakomity dowcip, a dodatkowo miał do siebie duży dystans. Nie żył przeszłością, mimo tego, że prowadził Chelsea, Manchester United, czy reprezentacje Szkocji, a wcześniej także występował w The Blues i drużynie narodowej.

 

Kiedy poznałem go z moim starszym bratem, ‘The Doc’ już po kilku tygodniach wygłaszał mowę na obiedzie dla jego kumpli. Bardzo szybko zostali przyjaciółmi. Kiedy poznałem go z moim tatą, po kilku tygodniach, kiedy chciałem zapytać ojca, czy przyjedzie na następny mecz Chelsea, matka wyjaśniła, że muszę zadzwonić później. Tata był w barze z Tommym Dochertym. Spotykali się za każdym razem, gdy ‘The Doc’ odwiedzał Glasgow. Kiedy poznałem go z kolejnym bratem, po niecałej godzinie rozmowy, wszystkim wydawało się, że znają się od kołyski. Tommy pozostawał blisko mojej rodziny przez 35 lat. Może był taki dla każdej rodziny, nie wiem, ale kiedy tylko usłyszeliśmy smutne wieści, od razu się ze sobą skontaktowaliśmy.

 

Tommy zawsze dzielił się radością życia i nigdy nie obchodziło go, co inni o nim myślą. Każdy czuł się lepiej w jego towarzystwie. Nigdy nie będzie drugiej takiej osoby.

Źródło: Chelsea FC

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close