Fot. Getty Images

Co mógłby osiągnąć Guardiola w Chelsea – czyli niespełniona mrzonka Abramowicza

Autor: Mariusz Lentowicz Dodano: 16.04.2021 22:11 / Ostatnia aktualizacja: 16.04.2021 22:31

W erze Romana Abramowicza Chelsea stała się jedną z wiodących drużyn na wyspach, a ich kolekcja trofeów z tego czasu nie ma sobie równych. Rosyjski oligarcha od początku zarządzania klubem ze Stamford Bridge wzbudzał wiele emocji. Jak mówił ówczesny prezes Arsenalu David Dein, Abramowicz ­zaczął strzelać banknotami 50 funtowymi we wszystkich chętnych.

 

Pieniądze Rosjanina wzniosły klub z zachodniego Londynu na nowy poziom, zapewniając sukcesy światowej klasy piłkarzom i pozwalając nowobogackiemu klubowi na wybieranie dowolnych trenerów, aby osiągać cele, którymi zawsze były trofea. Jednak perspektywa kształtowania tego sukcesu nigdy nie była wystarczająca, by zwabić Guardiolę.

 

W tym kontekście, każde zderzenie z drużyną Manchesteru City trenowaną przez Katalończyka ma swój podtekst, włączając w to półfinał FA Cup, który odbędzie się w ten weekend. Chelsea poradziła sobie nadzwyczaj dobrze na ścieżce, którą wybrała, ale mimo to pozostaje poczucie "Co by było, gdyby?". Obsesja Abramowicza na punkcie Guardioli była prawdziwa.

 

Właściciel Chelsea, w pełen ekscytacji sposób mówił, wyjaśniając magazynowi Forbes w zeszłym miesiącu, dlaczego kupił angielski klub prawie 18 lat temu. O ile inni mogli być usatysfakcjonowani sukcesami krajowymi, które nadzorowali Jose Mourinho, Carlo Ancelotti i Antonio Conte, oraz europejskimi triumfami osiągniętymi przez takich szkoleniowców, jak Roberto Di Matteo, Rafa Benitez i Maurizio Sarri, szmery w Chelsea zawsze sugerowały, że czegoś brakuje. Tym czymś był sposób, w jaki Barcelona Guardioli olśniła w drodze po 14 trofeów w ciągu czterech lat.

 

To była mieszanka polotu i precyzji, której pragnął Abramowicz. Szansa, by zobaczyć, jak jego Chelsea przyprawia przeciwników o zawrót głowy w sposób, w jaki robili to Xavi, Andres Iniesta i Lionel Messi. Był okres, w którym standardy, jakie wprowadzał Guardiola wyznaczała poprzeczkę dla trenerów rozpoczynających współpracę z The Blues. Może gdyby dokładnie przejrzeli kontrakty, spostrzegliby zapisane drobnym druczkiem przypomnienie, aby naśladować porywający styl , dzięki któremu ówczesny menedżer Barcelony wyrobił sobie reputację w świecie piłkarskim. Dla niektórych te wymagania były z pewnością zbyt wygórowane.

 

Ancelotti, być może trochę niesprawiedliwie, ale Villas-Boas i Di Matteo zostali ostatecznie zwolnieni z powodu słabych wyników, pomimo, że jeden z tej trójki zdobył dublet w lidze i pucharze, a drugi wyeliminował Barcelonę w drodze do wygrania Ligi Mistrzów, żaden z nich nie pokazał Abramowiczowi, że jest w stanie zapewnić dominujący i wystawny styl gry, który dorównałby temu serwowanemu konsekwentnie w Katalonii, a przynajmniej  żaden nie miał czasu, by pokazać, że jest na dobrej drodze do spełnienia tych ambicji.

 

­– Nigdy nie było żadnej tajemnicy w podziwie, jaki Roman miał dla Guardioli ­– mówi jedno ze źródeł w Chelsea ­– Pep szybko stał się jednym z najlepszych trenerów na świecie w Barcy, a sukcesy i rodzaj futbolu, jaki pokazywała jego drużyna, wyróżniały go. Jego styl był stylem chwili, takim, do którego aspirowali inni trenerzy, kluby i właściciele. To było zupełnie naturalne, że był na naszym radarze.

 

 

Wszyscy ci, którzy przyjęli rolę na Stamford Bridge musieli być prześladowani obecnością Pepa. Zainteresowanie Chelsea przedłużało się, nieśmiałe zaloty były raczej powtarzalne, czy to przez pośredników, czy nawet twarzą w twarz, ale zawsze kończyły się rozczarowaniem.

 

Doszło nawet do spotkania z Abramowiczem we wczesnych dniach pracy Guardioli w Barcelonie, gdzie Rosjanin był pod wrażeniem inteligencji, charyzmy i pokory menedżera. Pod koniec 2010 roku, podczas problemów Ancelottiego, kiedy to w połowie sezonu doszło do kryzysu, pojawiły się głosy, że Chelsea powinna dać do zrozumienia Guardioli, który w tamtym czasie, pod przewodnictwem Sandro Rosella, był daleki od zadowolenia, że ma otwarte drzwi na Stamford Bridge. Chelsea starała się skontaktować również z Txiki Begiristainem, ówczesnym dyrektorem sportowym Barcelony, na temat zastąpienia Franka Arnesena na stanowisku dyrektora sportowego.

 

Rozmowy z Begiristainem nie doszły jednak do skutku, a Guardiola, który niewiele ponad dwa lata temu rozpoczął karierę menedżerską, miał w Hiszpanii niedokończone sprawy. Nie był jeszcze gotowy na zerwanie więzi z Barceloną, klubem, w którym był zawodnikiem od 13 do 30 roku życia. Każdej zmianie menedżera na Stamford Bridge towarzyszyło sprawdzanie dostępności Guardioli. Sytuacja powróciła na początku 2011 roku, gdy stało się jasne, że Ancelotti odejdzie z klubu,a Barcelona, która wygrała La Liga trzeci sezon z rzędu pod wodzą Guardioli i zdeklasowała Manchester United w finale Ligi Mistrzów na Wembley. Również w tym przypadku nie był on zainteresowany, a jego uwagę pochłaniała rywalizacja z byłym menedżerem Chelsea, Jose Mourinho, który w tym czasie pracował już w Realu Madryt.

 

Kiedy krótka kadencja Villasa-Boasa dobiegła końca na początku 2012 roku, Chelsea po raz kolejny rozejrzała się za swoim upragnionym menedżerem. Mówiło się, że Guardiola jest coraz bardziej zdenerwowany współpracą z zarządem Barcelony. Raporty z Hiszpanii, które nie zostały zdementowane przez Chelsea, mówiły, że Abramowicz spotkał się w lutym w Paryżu z Guardiolą i wskazał, że będzie miał on wolną rękę, jeśli chodzi o przebudowę kadry. Guardiola rozmawiał z Ancelottim, który został wtedy mianowany trenerem Paris Saint-Germain, aby przekonać się, jak wygląda praca dla oligarchy. Być może to była ta szansa. Jednak w ciągu miesiąca odchodzący menedżer Barcelony potwierdził na konferencji prasowej, że zamiast nowego wyzwania potrzebuje raczej odpoczynku.

 

­– Nie jestem teraz zainteresowany trenowaniem ­– powiedział, gdy media i ośmiu załamanych graczy Barcelony z tyłu sali, przetrawiało fakt, że najbardziej utytułowany trener klubu miał ustąpić z końcem tego sezonu. ­– Prędzej czy później, znów będę zarządzał drużyną. W tej chwili moim pragnieniem jest robienie innych rzeczy. Nie mam już energii i muszę naładować swoje baterie.

 

Zaprzeczył jakoby miał spotkać się z Abramowiczem, albo jakimikolwiek działaczem Chelsea, gdyż świadczyłoby to o braku szacunku do ówczesnego pracodawcy. Twierdzenie to zostało jednak przyjęte ze z przymrużeniem oka. Niewzruszony zarząd klubu w grudniu, po zwolnieniu Di Matteo znowu pytali o to samo hiszpańskiego szkoleniowca. Benitez został tymczasowym trenerem, a fani byli w stanie otwartego buntu. Można było odnieść wrażenie, że Chelsea gra na zwłokę, a kandydat pierwszego wyboru był dość oczywisty. Jego własne metody wymagały jednak cierpliwości i luksusu czasu. Przekonanie go do powrotu ze swojego urlopu w Nowym Jorku i podjęcia pracy wymagającej natychmiastowych rezultatów Chelsea przetestowałoby nawet siłę perswazji Abramowicza.

 

Jednym z kluczowych wydarzeń dla Chelsea było zatrudnienie przez Manchester City Ferrana Soriano, innej postaci znanej Guardioli z czasów jego pracy w Barcelonie, oraz Begiristaina na stanowiska odpowiednio dyrektora generalnego i dyrektora sportowego. W ten sposób City najwyraźniej kładło fundamenty pod przyjście przyszłego trenera. Jeden z wysoko postawionych urzędników Chelsea, zapytany o zainteresowanie Guardiolą podczas grudniowych Klubowych Mistrzostw Świata, przyznał, że nominacje na Etihad Stadium wydają się być klasycznymi podchodami pod ściągnięcie Guardioli i, e kierunek tych działań jest aż nazbyt oczywisty.

 

Spekulacje te okazały się jednak przedwczesne, gdy Guardiola podjął pracę w Bayernie Monachium. Jak przyznał jego agent klub z Bawarii nie był tym, oferującym najlepsze warunki finansowe, a Premier League dwa kluby były chętne do zatrudnienia byłego menedżera Barcelony. Guardiola nigdy nie ukrywał, że pewnego dnia zamierza zostać trenerem w Anglii.

 

­– Chciałbym to przeżyć, ale dopiero za kilka lat ­– powiedział dziennikarzom przed spotkaniem Bayernu w Superpucharze UEFA w 2013 roku ze zwycięzcami Ligi Europy, Chelsea, prowadzoną przez Mourinho.

 

Kiedy obrona tytułu przez Portugalczyka w trzecim sezonie jego drugiego podejścia w Chelsea rozsypała się w spektakularny sposób, podjęto ostatnią próbę zwabienia Katalończyka jako zastępstwo na kolejne lato. Guardiola zdążył już jednak wyrobić sobie zdanie na temat metod Abramowicza. Kultura ciągłego zatrudniania i zwalniania nie była dla niego. Guardiola pragnął budowania procesu, podczas gdy Chelsea, klub, który dobrze czuje się w swojej strukturze i podejściu, nigdy nie bał się wprowadzać natychmiastowych zmian, gdy tylko pojawiła się pierwsza oznaka obniżenia standardów. Potwierdzenie, że w sezonie 2016-17 zastąpi Manuela Pellegriniego w Manchesterze City, było faktycznym końcem zainteresowania Chelsea. Ich zachwyt był nieodwzajemniony.

 

Teraz wszystko sprowadza się do sfery hipotetycznej. Czy to by się kiedykolwiek udało? Czy Guardiola mógłby przejąć kontrolę w Chelsea i przebudować drużynę na swoje podobieństwo, tak jak zrobił to w Barcelonie i w City, dyktując rodzaj rekrutów potrzebnych do wdrożenia jego filozofii? Czy mógłby nadzorować okres dominacji, naznaczony hipnotyzującym futbolem, za którym Abramowicz zawsze tęsknił? Cóż... być może gdyby zapewniono mu czas i środki, i pozwolono na stworzenie całkowicie własnego składu. Choć, prawdę mówiąc, wszystko to wydaje się już raczej mało prawdopodobne.

 

Zważywszy na to, że Chelsea zabiegała o niego od czasów jego pracy w Barcelonie i w Bayernie, warto zastanowić się, jak Guardiola poradziłby sobie, gdyby trafił na Stamford Bridge, a nie na Etihad w 2016 roku, bo właśnie wtedy uznał, że jest wystarczająco odświeżony i gotowy, by zmierzyć się z Premier League. W Londynie skorzystałby pewnie z podobnego budżetu transferowego, jak i W City, które zajęło czwarte miejsce i dotarło do półfinału Ligi Mistrzów w ostatnim roku Pellegriniego. Trzeba jednak przyznać, że Begiristain już wcześniej wykonał część pracy u podstaw, pozyskując takie talenty jak Raheem Sterling.

 

Takiego planowania nie było w Chelsea, która postawiła na Mourinho do tego stopnia, że ten podpisał nowy, czteroletni kontrakt na kilka miesięcy przed zwolnieniem. Panujący mistrzowie zajęli 10. miejsce pod wodzą tymczasowego menedżera Guusa Hiddinka, mimo że w ich składzie wciąż znajdował się trzon zdobywców tytułów. Gdyby Guardiola został mianowany, z pewnością dążyłby do całkowitej przebudowy zespołu. Sugerowano wówczas, że chciałby mieć co najmniej 10 nowych piłkarzy, aby wszystko robić po swojemu. Tak się jednak stało, że Chelsea wzmocniła skład Antonio Conte o nowe talenty warte 120 milionów funtów. Włoch wygrał ligę w swoim debiutanckim sezonie, choć grał w zupełnie innym stylu niż Guardiola w Manchesterze.

 

 

City Guardioli, pomimo tego, że olśniewało, spędziło sezon 2016/17 w okresie przejściowym, jakby odzwierciedlając czas potrzebny na wdrożenie nowej filozofii. Potrzeba było kolejnego nakładu 250 milionów funtów następnego lata na konkretne pozycje. Grający piłką Ederson w bramce, Aymeric Laporte na środek obrony, aby przekształcić je w dominującą siłę, za którą teraz uznajemy jego zespół. Być może, biorąc pod uwagę długość okresu zalotów, Abramowicz dałby podobny czas na wprowadzenie do składu nowych zawodników i pozwoliłby, aby nowa mentalność się przyjęła. Jednak Guardiola skończył na trzecim miejscu w pierwszym roku, przegrana w półfinale Pucharu Anglii pozbawiła go jakiegokolwiek trofeum w debiutanckim sezonie.

 

W kontekście tego, jak zazwyczaj działa Chelsea Abramowicza, jak mogłoby to wyglądać? Pożądana od dawna postać zostaje w końcu pozyskana z wielkim entuzjazmem. Świat chwali to jako "Roman w końcu ma swojego człowieka", ale kończy poza podium Premier League, bez żadnego krajowego trofeum na pocieszenie, i zostaje upokorzona w Lidze Mistrzów? Zarząd zadałby sobie co najmniej poważne pytania. Średni początek kolejnego sezonu po kolejnym lecie obfitującym w ogromne wydatki, zepchnąłby go na niepewne terytorium. Taki scenariusz kończy się tylko w jeden sposób.

 

­– To wszystko jest hipotetyczne rozważania, ale nawet Guardiola nie byłby odporny na pragmatyczne zmiany, które tutaj wprowadzamy, gdyby nie odniósł sukcesu ­– mówi źródło ze Stamford Bridge. ­– Chelsea musi wygrywać. Jeśli nie wygrywasz, odpadasz. Nie boimy się dokonywać zmian, gdy uznamy to za stosowne. Natomiast z Begiristianem i Soriano wszczepionymi do City, to po prostu pachniało długoterminowym projektem. I to takim, w którym Pep byłby bezpieczny.

 

Guardiola przyznał to samo. W lutym 2019 roku, przed spotkaniem z prowadzoną przez Sarriego Chelsea w finale Carabao Cup, został zapytany o długotrwałe zainteresowanie londyńczyków, aby go powołać i przytoczył ich mentalność zatrudniania i zwalniania trenerów, jako powód, dla którego nie rozważał przeprowadzki.

 

­– W moim pierwszym roku w City, klub nigdy we mnie nie zwątpił. Nigdy nie było w mediach plotek, że zostanę zwolniony, jeśli przegramy ten mecz lub tamten. Byłem zaskoczony, że kiedy Conte zdobył tytuł, a oni przegrali jeden lub dwa mecze na początku następnego sezonu, ludzie zaczęli mówić, że zostanie zwolniony. Powiedziałem: "Wow, przecież dwa lub trzy miesiące temu wygrali Premier League.

 

­– Zdecydowałem się przejść do Bayernu Monachium i przyszedłem tutaj z Ferranem i Txikim, ponieważ oni mi ufają, a ja ufam im. W pierwszym sezonie, kiedy było ciężko, powiedziałem, że potrzebujemy czasu, a oni mnie wspierali. Piłkarze wiedzieli, kto jest menedżerem i kto nim będzie. To była stabilna sytuacja. To najlepszy sposób, by robić coś przez długi czas, a nie tylko przez krótki okres.

 

Filozofia Chelsea, ukształtowana i ugruntowana przez doświadczenie pod rządami Abramowicza, bardzo różni się od tej, w której Guardiola rozkwitł. Barcelona była kiedyś zmienna, ale on zastąpił Franka Rijkaarda, który spędził u steru pięć lat. Bayern cieszył się z możliwości pracy z nim przez co najmniej trzy lata. Życie na Stamford Bridge jest zupełnie inne. W londyńskim klubie panuje stabilność, ale nie zawsze jest ona wystawiana na widok publiczny i rzadko demonstrowana na boisku. Jest to bardziej widoczne za kulisami, gdzie kompleks treningowy pierwszej drużyny i akademia są wspierane przez silny personel i strukturę, która zapewnia ciągłość innego rodzaju. Nominacje menadżerskie pasują do tego, co dzieje się w danej chwili.

 

Wygląda to tak, jakby skład sztabu trenerskiego był jedną wielką niewiadomą, a w przypadku słabych wyników zawsze można go zmienić. Jednak Chelsea, poza sztabem trenerskim, który przychodzi i odchodzi, posiada trwałą strukturę, która utrzymuje ją na elitarnym poziomie i pozwala na dokonywanie "pragmatycznych wyborów", jeśli chodzi o nominacje menedżerskie, jak wspomniał Abramowicz dla Forbes. Właściciel The Blues dokonał ich aż 15 poprzez 18 lat zarządzania klubem. Jak sam stwierdził:

 

­­– Klub zdecydowanie koncentruje się na wydajności. Czujemy się jednak komfortowo, dokonując właściwych zmian we właściwym czasie, aby zapewnić, że możemy osiągnąć nasze długoterminowe ambicje. Mam nadzieję, że to również mówi coś o jasności długoterminowych celów klubu. Ci, którzy dołączają, rozumieją cele zarówno na boisku, jak i w szerszej perspektywie, pozytywną rolę, jaką klub odgrywa w społeczności.

 

Nikt nie akceptuje roli głównego trenera Chelsea w dzisiejszych czasach, nie wiedząc, jak wszystko działa. Prawdopodobnie to wyjaśnia, dlaczego niektórzy menedżerowie, w tym obecnie urzędujący Thomas Tuchel, przyjmują pragmatyczne podejście mające na celu zapewnienie krótkoterminowego sukcesu i dlaczego 18-miesięczny pobyt Franka Lamparda, wydawał się przez chwilę wyjątkiem, potwierdzającym regułę. Dla Lamparda, ikony klubu od czasów jego gry, normalność w tym sezonie okazała się brutalnym kopniakiem.

 

 

Guardiola musiałby wcielić się w tę koncepcję i nie pozwolono by mu na zmianę istniejącej struktury i skupienie się na pracy w takim stopniu, w jakim zrobił to w City. Co, pomimo tego, że był wymarzoną kandydaturą właściciela, prawdopodobnie oznacza, że dla Chelsea był on w zasadzie niedostępny. Być może, patrząc na sukcesy, jakie Guardiola odniósł w City wileu kibiców zastanawia się, czy nie byłoby rozsądniej zmienić podejście kilka lat temu i zaoferować mu platformę, której potrzebuje.

 

W końcu Chelsea w sezonie 2016/17, w którym prowadził ją Antonio Conte, zdobyła upragniony tytuł mistrza Anglii, podczas gdy Manchetser City, Guardioli był jeszcze w okresie przejściowym. Abramowicz wciąż może wskazać na te 16 trofeów podczas okresu jego rządów i argumentować, słusznie, że jego własne metody również działają. Są one po prostu inne. Prawdę mówiąc, prawdopodobnie nie do pogodzenia z metodami Guardioli.

Źródło: The Athletic

Aby móc dodać komentarz musisz się zalogować lub zarejestrować, jeśli wciąż nie posiadasz u nas konta.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.

close